LifeFree.pl

Kto pragnie seksualnego wyzwolenia? Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 1)

Zdarza mi się podczas głębszej pracy na gruncie seksualności usłyszeć od mężczyzn, że z jednej strony pragną całkowitego seksualnego wyzwolenia kobiet, a z drugiej jest w nich jakaś część, która takiej kobiety pełnej mocy się boi.
Kto pragnie seksualnego wyzwolenia? Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 1)
Kto pragnie seksualnego wyzwolenia? Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 1)

Zdarza mi się podczas głębszej pracy na gruncie seksualności usłyszeć od mężczyzn, że z jednej strony pragną całkowitego seksualnego wyzwolenia kobiet, a z drugiej jest w nich jakaś część, która takiej kobiety pełnej mocy się boi. Czasem, gdy swobodna i pełna godności kobieca moc manifestuje się, ten drugi głos degraduje ją i obśmiewa. Bywa, że w przestrzeniach takich jak warsztaty pracy z seksualnością, gdy czujemy się zupełnie bezpiecznie i pewnie, seksualność kobiet manifestuje się i to z taką mocą, że niektórym osobom aż trudno to wytrzymać! Wtedy pojawia się jakiś żart, przytyk, uwaga... i po chwili nie ma śladu po całej tej świętej i wyjątkowej atmosferze. Już jesteśmy w punkcie wyjścia – tutaj, gdzie kobiecość jest skromna i nudna, przyzwoita i schowana, a nawet poniżona; gdzie nikt nawet nie podejrzewa kobiet o to, że mogą rodzić w orgazmie lub miewają dzikie fantazje erotyczne. Gdy kobieca seksualna moc manifestuje się w pełni, czasem wszystko w człowieku drży – i to bez względu na to, czy jest to człowiek kobieta czy człowiek mężczyzna. Niektórzy mężczyźni mogą marzyć i fantazjować o kobietach seksualnie wyzwolonych – i jednocześnie bardzo bać się tego wyzwolenia. Mogą być zagorzałymi feministami pragnącymi obalić patriarchat, i gdzieś w jakimś zakamarku swojej osobowości, tego obalenia się obawiać. Podobnie niektóre kobiety – mogą podejmować wielką pracę nad sobą, aby stać się całkowicie wyzwolone, i gdy już są na krawędzi, gdy już jarzmo zostało prawie zrzucone, większość stereotypów przepracowana i zmieniona... mogą chcieć zrobić krok do tyłu. Spotykam się z tym na co dzień – z tym strachem, z obawą: „Co się stanie z moim życiem, gdy pozwolę sobie być wolną w swojej seksualności? Co się stanie z moim życiem, gdy moja żona pozwoli sobie być całkowicie wolna w swojej seksualności? Co się stanie z naszym światem?”. Za tym pytaniem stoi strach. Ogromny lęk przed zmianą. Tak, czasem marzymy o tym świecie pełnym akceptacji dla seksualności i jednocześnie myślimy: „Och, nie, jeśli kobiety dostaną seksualną swobodę, skończy się świat”. Piszę o głosie pełnym lęku, bo sądzę, że jest ważny. Bardzo ważny. Moim zdaniem to głos patriarchatu, który nosi w sobie być może każda osoba. Głos, którym system broni się przed zmianą. Nancy Friday w roku 1991 pisała, że gdyby kobiety mogły być seksualnie wolne, ich potencjał zniszczyłby gospodarkę. Sądzę, że ten głos i ten lęk mogą skutecznie powstrzymywać nas przed zmianą. Wiele osób nie pozwala sobie na swobodną ekspresję swojej seksualności, nawet w bardzo bezpiecznych sytuacjach, w których nie pociągnie to za sobą negatywnych konsekwencji. Dlaczego? Bo „głos patriarchatu” szepcze im do ucha: „Naprawdę chcesz spuścić się ze smyczy? Przecież ten seksualny ogień cię spali! Zabije cię! To zniszczy twoje życie, twoją rodzinę, twój związek! Staniesz się bezduszną suką, która na oślep będzie z wszystkimi kopulować! Gdy będziesz realizować swój seksualny potencjał, zapomnisz o dzieciach, o pracy, o mężu, staniesz się ladacznicą, dziwką, zdzirą”. Pobrzmiewa w nim przekonanie, że to, co niekontrolowane, jest niebezpieczne. To głos człowieka, który chce wybetonować koryto rzeki i wykarczować las. Pobrzmiewa w nim wiara, że w seksualności nie ma części odpowiadającej za miłość, więzi, bliskość z ludźmi, tak jakby seks rozrywał relacje. W patriarchalnej kulturze widzi się seks jako niską i niszczącą siłę. To niezwykłe, że ta sama moc, która stwarza dzieci i miłośnie spaja ze sobą ludzi – czasami na całe życie – postrzegana jest jako coś niszczącego, niskiego, coś, co należy bezwzględnie tępić, a przynajmniej skrupulatnie kontrolować! W opowieściach o duchowej seksualności wspomina się o energetycznym rozcięciu człowieka na poziomie pasa: czakra seksualna, związana z (pro)kreacją i pożądaniem, jest poniżej pępka, czakra serca, związana z miłością i relacjami – powyżej. To rozdzielenie wpisuje się w seksualność patriarchalną, która zdaje się narzucać wszystkim taką wizję: „Seks to seks, miłość to miłość, a gdy czujesz pożądanie, zapominasz o miłości, bliskości, ukochanych i bez względu na konsekwencje idziesz realizować swój niski popęd”. Ja w to nie wierzę. Wierzę za to, że miłość i seksualność mogą ze sobą harmonijnie współgrać (i po raz kolejny wyjaśniam, że nie utożsamiam miłości jedynie z zakochaniem ani też nie twierdzę, że bez miłości nie może być seksu). Wierzę, że kobieta, która ma serce i kocha, bez względu na to, jak bardzo zaangażowałaby się w radosne eksplorowanie własnej seksualności, pamiętać będzie o swojej rodzinie, dzieciach, kochankach i bliskich, bo miłość działa tak, że chce się być z osobami, które się kocha, bo chce się o nie troszczyć i dbać. Wierzę, że seksualność wspiera nasz wzrost. Doświadczam tego, że dzięki seksualności rosnę. Widzę wokół siebie osoby, które seksualność wspiera. Często, gdy rośniemy, boimy się tego. Boimy się swojej mocy. Wtedy, aby „zejść na ziemię”, można powołać się na ten patriarchalny głos: „Nie rób tego, to niebezpieczne, gdy staniesz się wolna w swojej seksualności, zniszczysz życie sobie, dzieciom i mężowi”. Ja też ten głos słyszałam. Też się bałam zrobić krok do przodu. Czasem nadal go słyszę. To bardzo użyteczny głos, który zgłośnić mogę zawsze, gdy wolę stać w miejscu. Dzięki niemu nie pójdę dalej. On mnie ochroni przed zmianą i przed wolnością, która jawi się jako tak niebezpieczna! Mogę stać w miejscu. Mogę rezygnować z samostanowienia, mogę oddawać odpowiedzialność za swoje życie i mówić: „No nie mogę, no nie wypada, to kobietom nie przystoi, to niebezpieczne, to niszczy rodzinę i tradycyjne wartości”. A może chodzi o to, że mam moc zmieniania świata, że mam moc zmieniania swojego życia, że mam moc realizowania swoich marzeń, planów i fantazji – i boję się tej mocy? Widzę, że gdy człowiek uczy się akceptować swoje ciało i seksualność, uczy się akceptować siebie – w całej swojej pełni. Gdy uczy się seksualnej wolności, uczy się wolności w każdej dziedzinie życia. Czy strach przed seksualnością to strach przed wolnością?

 

Tu kupisz książkę: Uniesienie spódnicy

Tagi

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Seks i ból. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 3)

Seks i ból. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 3)

Recenzje
piątek, 17 lipca 2020, 07:52
„W bólu rodzić będziesz” – kto nie słyszał tych słów? Nie trzeba być katoliczką, żeby je znać. Gdy jedna z moich rozmówczyń nie czuła porodowego bólu, przeraziła się, że coś się dzieje nie tak i zaczęła się zastanawiać, jak ona ma urodzić...

Zobacz również