LifeFree.pl

Cisza zapowiadająca swobodę – o Psychofreksach w Łodzi

Cisza, lekki szmer, przygotowania, ciekawość, niepewność, raz wybuch śmiechu i radości, raz skupienie i szepty, ufność, że będzie dobrze i niepokój czy na pewno….
Agata Brzóska, fot. K. Czajkowska
Agata Brzóska, fot. K. Czajkowska

Sala przygotowana, folia na podłodze, farby we wszystkich możliwych kolorach, pędzle gotowości. Instrumenty oparte o ścianę cierpliwie czekają na rozpoczęcie. Jeszcze ostatnie podłączanie mikrofonów, jeszcze ostatnie rozkładanie kredek by każdy mógł się przyłączyć, jeszcze ostatnie łyki kawy.

Tak się to zaczyna, Psychofreski, tym razem w Łodzi, w nowym miejscu, w innej konwencji, eksperymentalnie. Miejsce niezwykłe, gdyż czuć było artystyczny ferment już od wejścia. Miałam wrażenie, że ci, którzy przyszli dokładnie wiedzą co robić, tak jakby instrukcja „wisiała” w powietrzu i była dostępna dla wszystkich. Nie chciałam ustawiać sceny, wolałam, żeby muzycy byli wśród malujących, byśmy byli w kontakcie. Zaczęliśmy od swobodnego bębnienia w bębny siedząc przy jednym stole. Wstałam i stanęłam w rogu sali, bębniąc i szukając kontaktu z innymi. Za mną wstała Sylwia Kwiatkowska ze swoim bębnem, następnie Łukasz Tchórzewski na djembe, jego znajomy na digeridoo (aborygeński instrument). Pojawili się też muzycy z cajonami (instrument perkusyjny). Po kilku minutach transowej muzyki pojawił się głos. To był moment, kiedy większość malujących zaczęło już tworzyć. Co chwilę ze wzruszeniem patrzyłam na muzykujących i na malujących. Widziałam dziewczynę, która z zamkniętymi oczami siedziała nad kartką papieru i dawała się pochłonąć muzyce, widziałam parę, która siedziała w rogu popijając i słuchając (pomyślałam sobie, że też się włączą, wcześniej czy później), widziałam dziewczyny z blokami rysunkowymi i kredkami, które zaczęły rysować jeszcze przed rozpoczęciem imprezy oraz chłopaka malującego w rytmie muzyki. Pełna sala twórców. Kolorowo, wielowymiarowo, radośnie i artystycznie.

Od lat obserwuję występowanie pewnego zjawiska. Zwykle zaczynamy od entuzjazmu i energii, trochę nie wiadomo jak się zabrać za malowanie, dźwięki są jeszcze oczywiste, jeśli ktoś coś śpiewa to widać, że jest w tym sporo uważności i ostrożności. Poznaję się z innymi, zerkam na prace innych, uśmiecham się, organizuję sobie miejsce do malowania/ grania/ pisania. Transowa muzyka, pełna przestrzeni zaczyna mnie wciągać. Zaczynam wyłączać się z tego, co wokół, skupiam się na tworzeniu. Jeśli gram z zespołem, skupiam się na nich i na sobie. Zaczynamy być jednym organizmem, jednym oddechem, jedną inspiracją. Podążamy za procesem. Muzyka robi się coraz mniej przewidywalna, testujemy nowe dźwięki, nowe melodie. Jak śpiewam, to zauważam, że używam podobnych fraz i zaczynam się tym frustrować. Chcę się odbić od tego by popłynąć w innym kierunku zabierając ze sobą wszystkich. To jest moment, kiedy robi się gęściej, jakbyśmy zbiorowo doszli do progu za którym stoi tylko wolna ekspresja. Podczas Psychofresków w Łodzi taki moment również się pojawił, motyw muzyczny się wyczerpał, artyści zagłębili się w malowanie. Podeszła wtedy do mnie jedna dziewczyna. Nie pamiętam jej twarzy, ale dokładnie pamiętam jej słowa: „Świetna impreza, czuję się tu super, chociaż teraz brakuje słońca”. Wiedziałam o czym mówiła, też tak czułam. Potrzebny był bodziec z zewnątrz, coś, co nas pchnie do przodu. Dokładnie w tym momencie, Bartek Płazak podłączył gitarę do pieca i zagrał kilka jazzowych nut: „o, słońce przyszło!”. Bartek zmienił bieg imprezy, włączył się z kawałkami pełnymi energii, przyjemności i radości. Włączyłam się do śpiewania. Nie wiedząc kiedy, zaczęliśmy grać nasze utwory, a wraz z nami inni muzycy. Kilka osób kończyło obrazy, zerkało coraz częściej w stronę muzykujących. Głosy, śmiechy, rozmowy. Wieczór nie mógł się zakończyć, co chwilę graliśmy „ten ostatni kawałek”. Gdy impreza się oficjalnie skończyła, sprzątając dalej graliśmy i graliśmy. Co chwilę podchodził ktoś mówiąc jak wiele przeżył, jak wiele doświadczył, a ja z radością słuchałam i mówiłam „tak, będą kolejne takie wydarzenia w Łodzi, Łódź mnie urzekła.”

 

 

Holistyczna Szkoła Trenerów

Tagi

Ludzie

Agata Brzóska

Agata Brzóska

Trener
Trenerka, arteterapeuta, coach, w trakcie procedury rekomendacyjnej PTP, i procedury akredytacyjnej ICF. Absolwentka Filologii Romańskiej na Uniwersytecie Śląskim w Sosnowcu; instruktorka teatralna.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Galerie zdjęć

Warto przeczytać

Seks i ból. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 3)

Seks i ból. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 3)

Recenzje
piątek, 17 lipca 2020, 07:52
„W bólu rodzić będziesz” – kto nie słyszał tych słów? Nie trzeba być katoliczką, żeby je znać. Gdy jedna z moich rozmówczyń nie czuła porodowego bólu, przeraziła się, że coś się dzieje nie tak i zaczęła się zastanawiać, jak ona ma urodzić...

Zobacz również