LifeFree.pl

Seks i ból. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 3)

„W bólu rodzić będziesz” – kto nie słyszał tych słów? Nie trzeba być katoliczką, żeby je znać. Gdy jedna z moich rozmówczyń nie czuła porodowego bólu, przeraziła się, że coś się dzieje nie tak i zaczęła się zastanawiać, jak ona ma urodzić...
Seks i ból. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 3)
Seks i ból. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 3)

„W bólu rodzić będziesz” – kto nie słyszał tych słów? Nie trzeba być katoliczką, żeby je znać. Gdy jedna z moich rozmówczyń nie czuła porodowego bólu, przeraziła się, że coś się dzieje nie tak i zaczęła się zastanawiać, jak ona ma urodzić, skoro jej nie boli? Czy urodzenie bez bólu jest w ogóle możliwe? W naszej kulturze istnieje mocne połączenie seksu z dwiema rzeczami: z przyjemnością i z grzechem. Ale cała kobieca część seksualności z kolei została połączona z bólem – z bólem na wielu płaszczyznach, z bólem, na który „nie ma” sposobu, z bólem, który po prostu jest przypisany do kobiecej seksualności i kropka. Wiele kobiet pozostaje wobec tego bólu sparaliżowanych. Jedne z nas biernie się mu poddają, inne szukają dla siebie jakiegoś wyjścia. Do bólu dołączony jest także wielki lęk, poczucie przekleństwa i naznaczenia. Kobiecość często nie kojarzy się z niczym przyjemnym, dopóki nie odkryjemy jej same dla siebie. Czasem pierwszy ból związany z seksualnością przychodzi do nas z pierwszą miesiączką. Niektóre z nas, krwawiąc po raz pierwszy, nie czują bólu. Dyskomfort krwawienia skojarzyły z nieprzyjemnymi środkami higienicznymi oraz z ogromnym poczuciem wstydu. To dla wielu kobiet jedno z pierwszych doświadczeń – powiedzmy – „bólu kobiecości”. Tak wygląda dla wielu kobiet wprowadzenie w doroślejszą seksualność. Niektóre z nas jako dzieci lub nastolatki zostały zauważone, gdy sprawiały sobie intymną przyjemność i zostały za tę rzecz srogo ukarane. Niektóre naganą od wychowawczyni w przedszkolu, inne gniewem któregoś z członków rodziny, a inne, jak kilka kobiet, które spotkałam na swoich warsztatach – zostały zbite przez matkę.

 Kolejną informacją o bólu w seksie jest ta mówiąca o bólu pierwszego razu. I znów – dla kobiet seks musi się łączyć z bólem! Pierwszy raz nie może być taki, jaki sobie wymarzysz, nie może być np. oralny, łagodny, dobry czy ekstatyczny. To musi być penetracja, musi boleć. Strach przed pierwszym razem to strach przed bólem, przed seksem, przed straceniem dobrej opinii oraz przed niechcianą ciążą. Czy tego samego boją się mężczyźni, gdy pierwszy raz idą z kimś do łóżka? Niektóre kobiety doświadczają tak wielkiego lęku przed ciążą, że wręcz boją się współżyć. I nie mówię tutaj tylko o młodych dziewczynach, ale i o mężatkach i matkach, które unikają seksu ze strachu przed ciążą – nawet tą w małżeństwie, tą która mogłaby się wydarzyć, bo ani czynniki ekonomiczne, ani rodzinne jej nie wykluczają. Ale powtarzane jak mantra: „Żebyś tylko w ciążę nie zaszła” zapada głęboko w naszą podświadomość. Lęk zostaje na lata.

 Różne strachy, lęki i bolączki przylegają do kobiecej seksualności, stanowiąc spory problem, z którym niełatwo sobie w pojedynkę poradzić. Gdy dodamy do tego ból złamanego serca, brak miłości, dojmującą samotność, ośmieszenie w seksie, przeżycie zdrady, trudny poród, depresję poporodową, seksualne odrzucenie, rozstanie, rozwód, seksualne molestowanie bądź gwałt, życie w toksycznym związku lub jakąś intymną chorobę (mięśniaki macicy, hpv, pochwicę, wulwodynię czy raka piersi) – okaże się, że dla niektórych (a może dla wielu) seksualność to istna puszka Pandory. Jednak większość tych bolączek i lęków zamiatana jest pod dywan. Przeciętna osoba, przeciętna kobieta doświadczyła zazwyczaj kilku naprawdę trudnych wydarzeń czy dużych lęków związanych z seksualnością. A jednak często, gdy w ogóle mówi się o seksie (i nie jest to ksiądz grzmiący z ambony, straszący ogniem piekielnym), to zwykle robi się to w powierzchowny sposób, który dopuszcza jedynie beztroski i radosny wymiar seksu. Tak jakby przyznanie, że czasem mamy jakieś seksualne problemy, świadczyło, że jesteśmy gorszymi ludźmi, którzy po prostu nie potrafią czerpać radości z życia i z seksu. Seksu, który w naszej kulturze często musi być radosny i satysfakcjonujący.

 Zastanawiam się: „Jak tyle kobiet ma mieć w życiu radosny, beztroski i spełniony seks, kiedy z różnymi obszarami seksualności tak często powiązane są smutek, żal, gniew i rozczarowanie?”. Jak mamy się rozluźnić i być królowymi seksu, kiedy z jednej strony mamy w sobie mnóstwo niełatwych emocji, a z drugiej świat zewnętrzny wciąż tylko ocenia nasze ciała i dyktuje kolejne standardy do spełnienia, kolejne normy, które „musimy” wypełniać. Jako kobiety mamy głównie cieszyć oko, mamy także zaspokajać rozmaite wyobrażenia o byciu dziką kotką, wampem, przyzwoitą dziewczyną, dobrą żoną, dobrą matką, namiętną kochanką. Co z tego, jeśli one są często ze sobą sprzeczne i wykluczają się? Świat sugeruje, że mamy być dziewicze do ślubu, a po ślubie od razu mamy być ekspertkami od seksu genitalnego, oralnego i analnego, a na dodatek przeżywać wielokrotne orgazmy. Część kobiet żyje w przekonaniu, że sprawianie sobie przyjemności jest złe, grzeszne lub żałosne i nie robią tego. A potem przeżywają złość i rozczarowanie – bo w dorosłym życiu okazuje się, że coś straciły, odebrały sobie prawo do przyjemności, do poznawania własnego ciała, a jednocześnie ta rezygnacja z samomiłości nijak nie pomogła w tych cudownych orgazmach z partnerem, które nie nadchodzą.

 Gdy myślę o tych wszystkich kulturowych wzorcach, obostrzeniach i wymogach, dochodzę do wniosku, że to prawdziwy cud, że żyją na tym świecie kobiety, które nie tylko nie zwariowały, ale mimo razów, jakie nasza seksualność zebrała w patriarchacie, wciąż lubią seks, wciąż są w stanie otworzyć się i zaufać partnerowi czy partnerce, wciąż przeżywają orgazmy i wydają na świat dzieci – czasem nawet – w ekstazie. Dla mnie to naprawdę cud i jednocześnie wielka radość, że istnieją kobiety, które lubią, akceptują, a nawet kochają swoją kobiecość i potrafią dawać innym, a także sobie przyjemność. Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że miłość jest niezniszczalna.

Tu kupisz książkę: Uniesienie spódnicy

Tagi

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Zobacz również