LifeFree.pl

Kobieca cykliczność. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 2)

Cykl to życie i śmierć, które wciąż i wciąż się w tobie wydarzają. Cykl to kreatywność i zniszczenie. Cykl to dosłowna i metaforyczna płodność. Cykl to chęć wyjścia do ludzi i zamknięcia się w sobie.
Kobieca cykliczność. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 2)
Kobieca cykliczność. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 2)

Cykl to życie i śmierć, które wciąż i wciąż się w tobie wydarzają. Cykl to kreatywność i zniszczenie. Cykl to dosłowna i metaforyczna płodność. Cykl to chęć wyjścia do ludzi i zamknięcia się w sobie.

             W świecie, który potępia seksualność, życie w cyklu to przekleństwo i błogosławieństwo zarazem. To stabuizowany seks podczas krwawienia i liczenie płodnych oraz niepłodnych dni. To też więź z innymi kobietami. Ale i poczucie zagubienia, gdy nie wiesz, dlaczego tak dużo czujesz i dlaczego czujesz to akurat teraz. To radosny śmiech, gdy odkrywasz, że jesteś w ciąży, i przygnębienie, gdy odkrywasz, że jesteś w ciąży niechcianej lub zagrażającej twojemu życiu. To niełatwe decyzje dotyczące urodzenia dziecka. To aborcje i wracanie do siebie, i do księżycowego cyklu po aborcji.

             Z rozmów, które przeprowadziłam, wynika, że życie w cyklu to – oprócz wszystkich tych miesiączkowych radości, niedogodności, bólu i wstydu – także wielki, wieloletni, wdrukowany przez kulturę, religię i wychowanie strach przed ciążą, która jest dowodem na to, że uprawiałaś seks. W jednym z wywiadów Wanda wprost mówi, że swój stan błogosławiony przez długi czas ukrywała i maskowała – chociaż było to dziecko oczekiwane, chciane i spłodzone w małżeństwie.

             Gdy nie bierzesz hormonów blokujących owulację, co miesiąc masz szansę na poczęcie dziecka. Można tego pragnąć i można być tym śmiertelnie przerażoną. Czasem można mieć oba te uczucia jednocześnie. Słyszałam od kobiet, które zaszły w planowaną i wyczekiwaną ciążę, że wraz z radością czasem pojawiały się w nich także wątpliwości: „Czy ja na pewno tego chciałam? Czy to dobry czas? Czy damy sobie radę? A może lepiej byłoby przerwać ciążę?”.

             Gdy na zajęciach u Natalii Miłuńskiej ułożyłyśmy na podłodze krąg, symbolizujący księżycowy rytm, każda z nas mogła stanąć w tym momencie cyklu, który lubi najbardziej. A także w tym, którego najbardziej nie lubi. Miejsce reprezentujące owulację nie pozostawało puste. Jedne z nas kochają tę moc płodności, inne są nauczone się jej lękać. Nie tylko krew była nam ukazywana jako coś wstydliwego i niepotrzebnego. Także możliwość poczęcia i urodzenia dziecka została w niezwykle mocny sposób obwarowana nakazami, zakazami i ogromnymi restrykcjami. Kobiety mogą mieć dziecko i czasem czują ogromne pragnienie, aby zostać matkami, ale warunki zewnętrze, które muszą być spełnione, aby dziecko przyszło na świat w okolicznościach zadowalających nasze społeczeństwo, często wręcz wykluczają jego pojawienie się na świecie.

             Z powodów zdrowotnych, osobistych, religijnych, ekonomicznych i społecznych kobiety czasem są zmuszone odkładać decyzję o macierzyństwie albo rodzić wbrew własnej woli. Niektóre kobiety wchodzą w macierzyństwo w bardzo niesprzyjających okolicznościach – bez wsparcia partnera, rodziny, przyjaciół czy całej społeczności. Niby wiek XIX już się skończył, ale i ja miałam koleżanki, które zostały wyrzucone z domu, gdy rodzice dowiedzieli się, że córki spodziewają się dziecka. Myślę, że trwająca kilkaset lat narracja dotycząca „dziewictwa”, monogamii, ślubu i współżycia przed ślubem lub poza małżeństwem wciąż żyje w naszych ciałach od czasu do czasu ujawnia się ze swoim „nie wolno” lub „a właśnie, że to zrobię”.

             Ostatnio w Polsce niezwykle mocno oceniana była także decyzja o przerwaniu ciąży. Uważam to za bardzo niezdrową ingerencję w decyzyjność kobiet. Kobieta, nie mogąc decydować o swoim macierzyństwie, jest schwytana w pułapkę płodności, która z błogosławieństwa staje się przekleństwem. Ja, podobnie jak niektóre moje rozmówczynie, też wiele razy usłyszałam: „Tylko nie rób głupot” lub – bardziej otwarcie – „No, chyba nie jesteś w ciąży?”. Wszystkie te słowa były wypowiadane z niepokojem i gniewem. Widzę, że boska zdolność kobiet do stworzenia nowego życia w wielu sytuacjach obraca się na ich niekorzyść. Często słyszałam o „puszczalskich”, „niemądrych”, „łatwych”, „głupich” kobietach, o „roszczeniowych”, „rozhisteryzowanych”, „wykręcających się od pracy”, „obciążających podatnika” kobietach w ciąży, o „idiotkach, które nie szanowały się w ciąży i dlatego poroniły”, o „wyrodnych matkach” i o „złych kobietach, które się wyskrobały”. Każda taka opinia piętnuje kobiecą seksualność i kobiecą moc. Tak łatwo oceniać kobiety. A przecież równie dobrze – od potencjalnego ojca, od własnej matki, siostry, ciotki i przyjaciółki – kobieta mogłyby usłyszeć: „Jestem z tobą. Cokolwiek teraz zdecydujesz, jestem z tobą”. Bardzo życzę sobie, aby to było pierwsze zdanie, które kobieta słyszy od swojej społeczności, gdy okazuje się, że zaszła w ciążę. Aby mogła poczuć, że cała społeczność ceni i wspiera jej decyzję o macierzyństwie. A jeśli to decyzja o niezostaniu matką, będzie ona również uznana i uszanowana przez tę społeczność.

             Chociaż kocham być kobietą, wiem, że to nie zawsze bywa łatwe. Seksualność jest mocą. Ale patriarchalny świat często nie tylko jej nie wspiera, ale wręcz uczy nas pogardy do kobiecości i potępiania własnej seksualności i mocy.

Tu kupisz książkę: Uniesienie spódnicy

Tagi

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Seks i ból. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 3)

Seks i ból. Fragment książki „Uniesienie spódnicy” (część 3)

Recenzje
piątek, 17 lipca 2020, 07:52
„W bólu rodzić będziesz” – kto nie słyszał tych słów? Nie trzeba być katoliczką, żeby je znać. Gdy jedna z moich rozmówczyń nie czuła porodowego bólu, przeraziła się, że coś się dzieje nie tak i zaczęła się zastanawiać, jak ona ma urodzić...

Zobacz również